
12 w skali Beauforta, czyli nasz wyjazd do Kołobrzegu (relacja)
Z racji 1,5 dnia wolnego w pracy, co ostatnio u nas jest rzadkością, postanowiliśmy wyrwać się od codziennych obowiązków i udać do Kołobrzegu. Nocleg w hotelu zarezerwowaliśmy z dwutygodniowym wyprzedzeniem, nie wiedząc jeszcze, że pojedziemy w samo serce Nadii – orkanu, najsilniejszego jaki nawiedził Polskę w przeciągu ostatnich lat.
Sobota 29 stycznia 2022 r.
Planowo mieliśmy
wyjechać prosto po pracy Dagi – o godzinie 14.00, więc na spokojnie dojechać za
dnia do Kołobrzegu. Ze Szczecina mamy ok. 130 km, przy czym cała droga
przebiega nową trasą szybkiego ruchu, dwupasmową. Rzeczywistość stała się inna,
Daga musiała zostać w pracy do 18.00. W hotelu mieliśmy wykupioną kolację,
która była dostępna do 19:30, więc zaczęło być trochę ciasto z czasem. Jeszcze
w piątek rodzina i znajomi, gdy było już wiadomo, iż w sobotę wieczorem Polskę
ma nawiedzić bardzo silny wiatr, zadawali nam pytania czy na pewno jedziemy? Ja
mówiłem, że jasne, będzie fajny sztorm! – nie myliłem się, ale o tym za chwilę.
Parę minut przed
18 wyruszyliśmy z centrum Szczecina, z racji, iż była to sobota z miasta udało
się wyjechać nadzwyczaj szybko. Po około 20 minutach byliśmy na drodze
szybkiego ruchu. Akurat o tej porze zapowiadano nadejście orkanu Nadia na
Pomorze Zachodnie. Prognozy sprawdziły się znakomicie – jak nigdy. Jechało się
bardzo ciężko. Padał silny deszcz, który bardzo „zacinał” z racji porywów
wiatru. Mam w zwyczaju prowadzić zazwyczaj auto jedną ręką, tak tutaj kurczowo
trzymałem obiema rękoma ster, ponieważ ciągle było trzeba kontrować. Tuż przed
19:30 dotarliśmy do hotelu i na ostatnią chwilę udaliśmy się na kolację, która
notabene była pyszna!
Po zjedzeniu posiłku
oraz rozpakowaniu bagaży udaliśmy się na nasz bardzo duży balkon z widokiem na
starówkę. Protip, o którym już
kiedyś wspominaliśmy na naszym instagramie: jak wybieracie się do hotelu to
podczas rezerwacji poproście, żeby jeśli jest możliwość został Wam przydzielony
pokój na wyższej kondygnacji i z widokiem, np. na miasto. My tak zawsze robimy
i do tej pory nigdy z tym nie było problemu. Nie inaczej w Kołobrzegu –
dostaliśmy pokój z widokiem na stare miasto, co możecie zobaczyć na poniższym
zdjęciu.

Wieczorem postanowiliśmy udać się na spacer w okolice Konkatedry kołobrzeskiej i ewentualnie dalej pójść w stronę morza. Uszliśmy zaledwie ok. 500 metrów od hotelu pod wspomnianą wizytówkę architektoniczną miasta i … ledwo co mogliśmy ustać w miejscu – tak wiało. Nie mogłem zrobić zdjęcia kościołowi, ponieważ podmuchy wiatru tak miotały moimi rękoma, że kadry były rozmazane. Postanowiliśmy wrócić do hotelu, ponieważ najnormalniej już było niebezpiecznie – na ulicy co chwilę latały jakieś donice, czy inne wolnostojące przedmioty.
Po godzinie 23 zgasło nam światło w pokoju oraz wyłączył się telewizor – Kołobrzeg został odcięty od prądu. Z balkonu zamiast widoku na oświetlone miasto wyła czarna pustka od czasu do czasu oświetlana niebieskimi światłami przejeżdżających na sygnałach wozów strażackich. Na szczęście po godzinie 6 rano prąd się pojawił, o czym przekonaliśmy się bardzo szybko – obudził nas telewizor, który od razu dalej grał.
Niedziela 30 stycznia 2022 r.
Po równie pysznym śniadaniu co kolacja, wymeldowaliśmy się z hotelu i pojechaliśmy nad morze zobaczyć na własne oczy jak wygląda ono podczas sztormu i to nie byle jakiego, bo było 12 w skali Beauforta. Tak tak 12, bo w skali tej wartość ta jest maksymalną, 10 w skali Beuforta było w znanej piosence, ale nie jest to najwięcej ile może występować. Morze było piękne, pełne białych fal. Jedynym problemem było dosłownie ustanie w miejscu na plaży! Zresztą zobaczcie sami.

Następnie udaliśmy się na odbudowaną po wojnie kołobrzeską „starówkę”. Była to niedziela, kiedy finał miała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, dzięki temu też pooglądaliśmy parę atrakcji jakie przygotowane były w centrum, m.in. zlot popularnych w PRLu Maluchów! Obejrzeliśmy również dokładnie z zewnątrz i wewnątrz konkatedrę – największą perełkę architektoniczną miasta i jeden z ważniejszych obiektów gotyku ceglanego w tej części Europy.

Na zakończenie pobytu postanowiliśmy wykorzystać ekstremalne warunki i pojechać w okolice latarni morskiej i udać się na falochron, który pomimo sztormu był otwarty. Pobyt na nim był niesamowity – wielkie fale były dosłownie na wyciągnięcie ręki, a niektóre rozbijając się o betonowe umocnienia rozbryzgiwały się na nas. Przeżycie wyjątkowe!
Pomimo, że nasz wyjazd był bardzo krótki, to naładowaliśmy akumulatory. Dodatkowo mieliśmy zapewnione trochę ekstremalne przeżycia związane z orkanem. Nie trzeba mieć długiego urlopu, aby zwiedzać i przeżywać ciekawe chwile!
Przeczytaj także:
MENU
®2021 @podrozezarchitektem – WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE